Gwiazda Wiesława Myśliwskiego już w naszej Alei!
Drodzy Czytelnicy, mamy zaszczyt ogłosić, że siódmą gwiazdę w Alei Gwiazd Literatury odsłonił w dniu 8 sierpnia 2021 roku Wiesław Myśliwski.
Co to był za dzień! Wszyscy byliśmy wzruszeni i poruszeni. Dziękujemy Panu Wiesławowi Myśliwskiemu za obecność i wspaniałe spotkanie. Nasze miasto nie mogło wymarzyć sobie piękniejszego prezentu na swoje 600-lecie.
Wraz z pisarzem odwiedziła nas jego żona Wacława Myśliwska oraz przyjaciel Stanisław Baj, artysta, który namalował obrazy ilustrujące nowe wydania książek pisarza, publikowanych w Wydawnictwie Znak. Statuetkę Gwiazdy wręczył pisarzowi Burmistrz Marcin Jakubowski. Zgodnie z niepisaną tradycją portret pamięciowy autora stworzył i osobiście wręczył artysta Krzysztof Rusiecki. Były jeszcze kwiaty, słodycze, książki, a najwięcej ciepłych słów, podziękowań i życzeń. I mnóstwo autografów.
Galę poprowadziła Kinga Sabak – nasza czytelniczka, dwukrotna laureatka konkursów literackich z okazji Alei Gwiazd Literatury, absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Jej przemowę na temat twórczości Wiesława Myśliwskiego załączamy pod artykułem.
Podczas gali mieliśmy okazję wysłuchać rozmowy pisarza z Katarzyną Kotecką, która śpiewa i tworzy poezję, ale przede wszystkim jest autorką i moderatorką profilu Wiesław Myśliwski na Facebooku.
To przepiękne popołudnie zakończył koncert polskiej muzyki ludowej w wykonaniu Kapeli Niwińskich.
Wydarzeniu towarzyszyły dwie wystawy: Reprodukcje obrazów Stanisława Baja, przeplatane cytatami z utworów Wiesława Myśliwskiego oraz Twórczość Wiesława Myśliwskiego w przekładach. Dziękujemy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Kielcach za udostępnienie tej drugiej wystawy.
Reprodukcje obrazów możecie Państwo podziwiać na fasadzie naszej Biblioteki, zapraszamy.
Jeszcze raz dziękujemy Wiesław Myśliwski Burmistrz Marcin Jakubowski Katka Kotecka Kinga Sabak Kapela Niwińskich Wydawnictwo Znak Horus Technika Estradowa
Laudacja nie laudacja
/ Tak jak obiecałam, powiem Państwu teraz kilka słów o panu Myśliwskim, ale to nie będzie
laudacja, bo pan Myśliwski nie lubi laudacji. /
Zazwyczaj w czasie okołolicealnym każdy z nas staje przed decyzją, co dalej. Co dalej z
naszym życiem zawodowym. Pan Wiesław Myśliwski też stanął przed taką decyzją. Złożył
dokumenty na kierunek budowy okrętów na Politechnice Gdańskiej. Jak sam mówił, miał
bardziej ścisły umysł, był dobry z matematyki, fizyki. Nie dostał się i miał wtedy w ogóle nie
studiować, miał zostać na wsi, ale jego ówczesna dziewczyna, a obecnie żona, pani
Wacława, namówiła go na złożenie papierów na polonistykę na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim. Zrobił to i został przyjęty, ale raczej się tam nudził, czytał dużo, to fakt, ale nie
czytał tego “co powinien”, czyli pozycji z listy lektur.
Chodził na seminarium do prof. Ireny Sławińskiej i z nią po kilku nieudanych próbach, ustalił
temat swojej pracy magisterskiej: “Psychologizm w dwudziestoleciu międzywojennym”. To
temat bardzo szeroki, na habilitację, a nie na magisterium, ale właśnie wtedy p.
Myśliwskiemu zaczęła się polonistyka podobać. Ukończył ją w 1956 roku.
Wiele razy zastanawiałam się, co by było, gdyby panu Myśliwskiemu się jednak udało z tymi
okrętami i zostałby inżynierem. Bo to od niego zaczęła się moja przygoda z literaturą. Nie od
Manna, nie od Flauberta, nie od Gombrowicza czy Mrożka, a od Myśliwskiego.
W pierwszej liceum w szkolnym podręczniku był fragment “Kamienia na kamieniu”,
omawialiśmy go na lekcji, tutaj, w mińskim liceum przy Pięknej. Wtedy jeszcze nie
wiedziałam, że o tej książce będę pisać licencjat, a z całej twórczości Wiesława
Myśliwskiego – pracę magisterską.
Fragment z podręcznika dotyczył kapelusza. Przedstawiona była sytuacja, w której Michał,
brat głównego bohatera, Szymona Pietruszki, wrócił na chwilę na wieś z miasta, żeby
odwiedzić rodzinę. Kapelusz był symbolem jego “miejskości”, wyższego statusu
społecznego. Każdy go chwalił za ten kapelusz, że taki piękny, że tak dostojnie, ale
właściwie to Michał jak nie on wyglądał w tym kapeluszu. I później Szymon zabrał brata nad
staw, gdzie miejscowi, znajomi Michała z dawnych lat, zabrali mi ten kapelusz. Topili go w
wodzie, zniszczyli, ubłocili. Symbol “miejskości” został zniszczony. Można być z miasta, ale
skąd tak naprawdę większość z nas jest? A czy się do tego przyznajemy? Ja, gdy
przeprowadziłam się w dzieciństwie ze wsi do miasta, to raczej wstydziłam się tej mojej wsi.
Później zrozumiałam, że to ten wstyd sprawiał, że w jakiś sposób wyparłam się siebie,
swojej tożsamości.
W liceum książki z listy lektur w ogóle mnie nie ciekawiły, a Myśliwski zainteresował mnie od
pierwszego zdania. Literatura często wydawała mi się sztuczna, niezrozumiała,
przeszkadzała mi kreacyjność języka. Nie tylko w literaturze mi przeszkadzała, ale też w
życiu w mieście, język był dla mnie niezrozumiały, często zniechęcający. To był już czas
Facebooka, czas Mesendżera, czas wielkiego wylewu książek na rynku wydawniczym i
wylewu słów w mediach społecznościowych. Sztuczny język, sztuczna narracja, chęć
kwiecistego wysławiania się, najlepiej używanie mądrych słów, udawanie kogoś, kim się nie
jest. I nagle proza Wiesława Myśliwskiego. Wydała mi się prosta, spokojna, refleksyjna. Bo
to było coś, czego jeszcze w literaturze nie spotkałam – język mówiony w formie pisanej. Już
czytając fragment o kapeluszu czułam się jak na wsi za czasów dzieciństwa, gdy babcia
rozmawiała z sąsiadami, pożyczała mleko, dzieliła się jajkami, opowiadała mi, jak było
kiedyś, jak świat dawniej wyglądał. Czułam, że ten język jest najprawdziwszy na świecie.
Oczyszczony ze wszystkich niepotrzebnych kreacyjnych konstrukcji. Taki język “pierwotny”,
naturalny.
Później zaczęłam w twórczości Myśliwskiego odkrywać coraz więcej. To nie była tylko
prawda o wsi, jak na początku myślałam. W tym języku była prawda ludzka, życiowa. I cały
system filozoficzny.
Tym językiem Wiesław Myśliwski potrafił opisać wszystko. Potrafił opisać to, czym jest ludzki
los, czym jest śmierć, czym jest miłość i czym jest jest cierpienie. Każdy z jego bohaterów
uczył mnie pokory wobec życia, szacunku do pamięci i do tradycji. Te powieści miały wymiar
uniwersalny. I miały też dla mnie bardzo ważny element duchowości, który potrafię znaleźć
dziś tylko w sztuce.
Jak przeczytałam już wszystko, co napisał pan Wiesław Myśliwski, zaczęłam zauważać
korespondujące ze sobą wątki, tematy, i czerpać prawdziwą radość z literatury. Opowieści
wracały, słowa wracały i słusznie mówi się o tym, że wszystkie książki Wiesława
Myśliwskiego składają się na jedną wielką opowieść. Każda z powieści ma też swój
charakterystyczny przedmiot, coś od czego zaczyna się opowieść. Nie od razu przecież
przecież przechodzimy do sedna, nie od razu mówimy o rzeczach najważniejszych.
Opowieść rozpoczyna się od czegoś małego, można powiedzieć, od pretekstu. W jednej z
powieści jest to saksofon i fasola, w innej grób, który buduje dla swojej rodziny główny
bohater, w jeszcze innej notatnik z numerami telefonów jak w przypadku Ostatniego
rozdania. Te opowieści są właśnie takie jak w życiu – fragmentaryczne, dygresyjne. Takie
nasze, codzienne, mówione.
Wiesław Myśliwski jest autorem siedmiu powieści i czterech dramatów. Swoją pierwszą
książkę wydał w 1967 roku. Był to “Nagi sad”, opowieść o – dzisiaj powiedzielibyśmy pewnie
– “toksycznej” relacji ojca i syna. Ale też o pięknej miłości. Książka, którą pisał dwa razy i
którą krytyka z Julianem Przybosiem na czele przyjęła z wielkim entuzjazmem. Później, w
1970 roku – “Pałac”, surrealistyczna, rewolucyjna – można powiedzieć – książka
Myśliwskiego o owczarzu, a właściwie o tym, że wyobraźnia pozwala nam poczuć się
wolnymi. W 1984 ukazał się “Kamień na kamieniu”, który opisuje kres kultury chłopskiej i
czas wielkiej przemiany wsi. “Widnokrąg” powstawał w głowie pisarza jeszcze przed
“Kamieniem…”, ale bardzo długo rozkwitał. Autor – jak sam mówił – musiał wyjść ze swojej
biografii, która blokowała jego wyobraźnię. 2013 – “Ostatnie rozdanie”. Rzeczywiście miało to
być ostatnie rozdanie, czyli ostatnia książka Wiesława Myśliwskiego. Na szczęście, gdy
pisarz skończył 81 lat, przypomniał sobie, że gdy był młodzieńcem cyganka wywróżyła mu,
że będzie żył właśnie 81 lat. Uznał, że to dobry pomysł na powieść. Dzięki temu powstało
jeszcze “Ucho igielne”.
Z każdej strony jesteśmy dziś otoczeni słowami, nadmiarem słów. I ten nadmiar słów jest
odwrotnie proporcjonalny do ich jakości. Z językiem już nie będzie lepiej. Dlatego zachęcam
do czytania powieści Wiesława Myśliwskiego. Można się w nich schronić i poczuć
prawdziwą wartość słów.
Kinga Sabak